wtorek, 29 sierpnia 2017

Szynszyl

Tak właściwie szynszyla - bo to właśnie osobnika płci pięknej, miałam kiedyś okazję hodować.
Co ciekawe wcale nie jestem zwolenniczką takich domowych hodowli. Wolę by te zwierzaki, handlarze zostawili w ich naturalnym, górskim środowisku w Chile. No ale futro i te sprawy.

Moja agentka, bo chyba ta nazwa najbardziej oddawała jej charakter, była jak wszystkie szynszyle nocnym zwierzakiem. W klatce miała domek, by spać w nim w ciągu dnia. Nocą służył za huśtawkę i karuzelę w jednym. Nie dało się spać.
Klatkę miała kupioną od razu dwupiętrową, bo to zwierzątko potrzebuje przestrzeni. Na wolności skacze, po półkach skalnych w Andach. Jednak i tak, była codziennie, nawet na kilka godzin wypuszczana, by sobie pobiegała. Trzeba jednak pilnować szynszyli, gdyż te gryzonie uwielbiają trenować swoje ząbki, nawet na przewodach elektrycznych. Moja chyba dwa razy zafundowała sobie trwałą, na wąsach. Do tego agentka próbowała otworzyć, przymknięte okno!
Szynszyle bywają agresywne i w sytuacji zagrożenia, próbują nie tylko ugryźć, ale i obsiurać przeciwnika moczem. Dosłownie.
W kwestii wyposażenia klatki, nie polecam hamaków, nasza dostała pod choinkę, jako pełnoprawny domownik - prezent, który rozmontowała jeszcze tej samej nocy. I tyle było z hamaka.

Ogólnie to milutkie zwierzątka, które kochają piaskowe kąpiele w doniczce i nie wyobrażam sobie, jak można z nich robić płaszcz. To jest po prostu chore.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kanarkowy grubasek

 Mojej babci siostra od zawsze chyba miała kanarki. Jak jeden kończył żywot, to otrzymywała następnego. By jednak to źle nie zabrzmiało, ...